my own privet Idahoo
poniedziałek, 9 stycznia 2012
It's just a cigarette and it's just a Malboro Light.
Papierosy. Melodie. Tęsknoty.
Czy jest coś przyjemniejszego niż okienny parapet?
Poranny smog wtłacza się do mojego mieszkania, poprzez na wpół zamknięte okno. Zamydla mi oczy i zatraca rzeczywistość. Tlenek węgla tego miasta. Rozmywa się telewizor, głowa powoli omyka się na łokciu, by po chwili upaść na poduszkę. Światło traci na wartości jak polska waluta. Robi się ciemniej i ciemniej. Stan omdlenia jest bliski. Mózg wariuje wysyłając tysiące sygnałów do wszystkich części mego ciała. Jednak nic nie reaguje. Zawieszony w między-czasie trwam i rozmyślam. O zeszłorocznej jesieni, o niekończącym się leci, i tych mokrych włosach. Dreszcz przechodzi mi po plecach. Staję się bezwładny, otacza mnie fuzja zapachów i smaków. Lewituje między nimi sięgając do tych ulubionych wskazującym palcem. Wyjadam je jak resztki ciasta z miski. Wyborne. Minęła godzina? Dzień? Sekunda?
Coś piecze mnie w palce. Papieros się wypalił. Czas na przemyślenia minął. Rzeczywistość bombarduje obrazem starej kamienicy z naprzeciwka. Gdzie chyba nikt nie mieszka. Rzeczywistość nie jest papierosem. Rzeczywistość jest chujowa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
'the cigarette duet', love it! jestem głęboko poruszona Twoim dobrym gustem muzycznym. pozdrawiam Cię nieznajomy ;)
OdpowiedzUsuń