Bo jestem ciałem na tym ostatnim pokoju.
Dziś.
Pacierzem jestem, składam się jak ręce.
Światła skupieniem, obuchem się trafiam
Sam w tej ziemi się grzebie
paznokcie w bezruchu
Kolejno odlicz,
kościelne wymienianki,
słowem, nazwiskiem,
co czekasz zbyt późno.
Tym życiem zagapisz,
na moment zapomnisz,
a już przeleciało i marszczą się ręce.
Nasze jest Twoje i razem osobno,
Przysięgi, rymy, serca łaskotanie.
Po nocach potem tylko gołe stopy,
wiatru pokwilanie i puste objęcia.
Klucze w kieszeni dziś już nie zadźwięczą.
W nerwach zgubienia ich szukać nie trzeba.
Rozprostuje kości, ręce już odjęte
plama na obrusie i święte poczęcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz