my own privet Idahoo
niedziela, 20 stycznia 2013
art must be .....
-na tej linie patrz, na tej, na tej linie, widzisz...
-na linie?
-na linie widzisz? Ptak, widzisz, chce uciec. Patrz na linie, widzisz? To jest chyba kruk. Czy ty widzisz? Widzisz? Ej!?
Był 11 stycznia 1956 roku. W mieszkaniu, w oficynie, na parterze. Że niski parter. Marznę. Jest zima. Zima stulecia. Zima XX wieku.
Śnieg mówi mi dzisiaj: zostań. Na niebie przelatuje ptak. Rwie się. Wyrywa. Trzepocze skrzydłami. Nie może dalej, nie może wyżej. Jego myśli w jednym spojrzeniu krzyżuje się z moimi. Teraz już wiem jak się umiera, a może dopiero teraz wiem jak się żyję.
Wyspa łóżka jest teraz moim jedynym ratunkiem, moim spowiednikiem i moim pobratymcą.
Pościel źle, że zamek przy buzi i gryzie.
Ptak się trzepocze.
-Widzisz?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niech ten koszmar już się skończy.
OdpowiedzUsuń