my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

piątek, 23 lipca 2010

It's.NOT.fair!

Będę teraz pachnieć wiosna,rumiankiem,rzepakiem, bukszpanem.
Wylatuje z ojczyzny mej, siać zamęt i nie-umiar strojem mym i osobą niepowszednią.
Tydzień w ojczyźnie nazwiska mego, Gyro znów skosztuje prawdziwy matczyny, z pod cycka, gyros.
Po wakacjach wraca i nadrabiam zaległości...
Pisze, komentuje, owijam w bawełnę, dorabiam sedno do sprawy!
Wszystko wypisuje, poniżam i ubliżam, żartuje i lepie pieroga ze społeczeństwa.

Okraszone to będzie duchem Poznania, miasta w które wierze. Sprawozdań czar, z wszelakiego rodzaju imprez zdawać będę. Obiecuje i nie kłamie.

Zapowiadam iż obalę mit szafiarek, zaprzedam dusze diabłu, ale obrąbie im dupy.
Stanę oko w oko z największymi poznańskimi łajdakami odzieżowymi
a na wrzesień, otworzę sklep-concept!!!!!!

strach się bać!

It's.NOT.Fair?
Ja mam to w dupce :)

wtorek, 6 lipca 2010

SITcom!

BOJKOTUJE KLIKERA!
Mam długopis, rękę mam, będę teraz sobie zaznaczał kreski na nadgarstkach. Uśmiech - kreska, uśmiech - kreska.
Po 3h spędzonych w city, jedna kresunia na mej łapce. Uśmiechnęła się do mnie gruba, dziewczyna z tłustą grzywką, osoba bojkotująca wodę, ze zmianami trądzikowatymi na policzkach, tak dalece posuniętymi, iż okulary muchy już nic nie dają.
Nie rozumiem ludzi, myślę, że jestem atrakcyjny. Mam szorty jeansowe, modną koszulkę i torbę, ponoć fajną fryzurę, no i ciekawą aparycję. Tego jednak nie dostrzeżesz na pierwszy rzut oka, ale na pewno, gdy zaprosisz na drinka.
Może mieszkam w złym miejscu, i po prostu nie trafiłem całym tym swoim Gyrostwem na żyzny grunt?
Może jednak powinienem dziękować Bogu za to, że przeciętna Andżelika z pod solarium, z doczepianym tyłem włosów mnie nie pokocha.
Chyba przyszedł najwyższy czas doceniać to co się ma i nie szukać poklasku gdzieś na piasku, tylko na skale(zabrzmiało biblijnie).


Modysta Mówi, Wy robicie!
Ciągle żyje pod wpływem objawienia się mi fotografa T. Walkera!
W snach chodzę z nim po świecie i stylizuje wszystko co dusza pragnie, stroimy cały świat jak z bajki, by nie trzeba się już było budzić, by nie trzeba już było stać w kolejkach i by nie trzeba już było narażać swoich oczu na widowisko tego całego sitcomu odzieżowego, którego akcja dzieje się tym mieście!








ps. jestem kurewsko gotowy na London Fashion Week !!! LFW <3 i na september Issue !

piątek, 2 lipca 2010

No risk! NO fun!



Tak często próbujemy robić dobrą minę do złej gry!
Gdyby tak nagle wszyscy, zaczęli odkrywać swoje prawdziwe uczucia i emocję, świat by stanął na głowie, ale ja byłbym szczęśliwy.
Chowamy się bowiem za maską, jaką zakładamy codziennie, aby móc jakoś funkcjonować w niełatwym społeczeństwie polskim.
Tak wiele się w tym mieście marnuje. Tereny zielone, absolutnie nie wykorzystane.
Jestem pewien, iż jeśli park okalający Stary Browar, znalazłby się nagle w podobnej wielkości mieście, gdzieś np w Anglii, zapełnił by się ludźmi tak szybko, że po pół godziny nie mielibyśmy gdzie wcisnąć naszych chudych dupsk.
U nas spotkać można, kilka grupek studentów, robiących sobie przerwę w zajęciach.
Tak naprawdę nikt nie chce być tym pierwszym. Pierwszym pracownikiem, który dusząc się w wieżowcach Andersi chciałbym zjeść lunch właśnie w parku, a nie jak 100% jego współpracowników w ARTSUSHI!
Wszystkie parki przez to wyglądają jak przed rokiem 90-tym , kiedy to trawa i klomby były tylko piękną ozdobą budynku rządowego.
Odczuwam też brak swoistego podziału na dzielnice. Każdy Poznaniak powie ci coś o danym rewirze Poznania, pod względem typowo stereotypowym: tam jest niebezpiecznie, tam mieszkają szychy, a tu klasa średnia, natomiast za Wartą jest typowa sypialnia.
Brak u nas podziału miasta, ze względu na jakąś przynależność.
W Londynie mamy Camden, jako ostoja swobody i kolebka kultury punk. W Berlinie natomiast wschodnia część przeżywa renesans, ożywiana co raz to różnymi zrywami artystycznymi, czy undergrundowymi clubami.
W Poznaniu świat rozrywki zamknął się w ścisłym city i choć powoli strefa biznes oddziela się od night life zone, to jednak ciągle jest to centrum i nikt nie ryzykuje wyjść poza jego granice.


MODYSTA MÓWI:
Stwierdzam, że wyglądam dobrze, gdyż prezencją swą wzbudzam powszechne poruszenie wśród przechodniów, tudzież samochodów mijających mnie. Kontrowersja strojem, dla mnie tak klasycznym, a totalnie zadziwiającym innych, od zawsze mnie interesowała.
Jak zubożałe musi być nasze społeczeństwo skoro, szara marynarka, t-shirt w paski,granatowe szorty, tenisówki i kapelusz, mogą wprowadzić taki dziwny bieg spojrzeń za moją osobą.
Wyglądam nieźle tak idąc, brakuje mi tylko miliona dolarów na koncie. W sumie bym się nie zmienił, co rano piłbym kawę z papierosem na parapecie mojego okna, obserwując ulice którą kocham. Wędrował bym po ciasnych uliczkach przy rynku i co jakiś czas zawitał bym do kochanego Dragona. Miałbym jednak poczucie, że gdzieś mam ten milion, a świat może poczekać.
Pokaże zatem kwintesencje klasyki, która wywołała by na naszych chodnikach spektrum zachowań behawioralnych.
ALL from thesartorialist.blogspot.com







ps. flash mobb narazie odkładam, a polecam na pociechę pieśń com na starcie zamieścił.