my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

środa, 22 czerwca 2011

Zasypia bez żadnych proszków, wino w lodówce się chłodzi.




Obudziłem się dzisiaj z tą piosenką...Pod powiekami i w uszach. Przy samych bębenkach, ktoś śpiewał mi tę melodię.
I tak trwałem w krainie pościel i kołder...Myśli uciekały gdzieś, nie dało się ich pozbierać, ogarnąć, skondensować w jeden tor.
Bo chyba coś przegapiłem. Jakiś pociąg odjechał beze mnie?
A może to tylko ktoś do ucha mi jad sączy? Okłamuje mnie, falsyfikaty mi podkłada, preparuje życie?

Przecież może być zajebiście! Bez wszystkich historii i nabuzowania. Bez zmyślania sobie życiorysów. Bez lewitowania pięć centymetrów ponad chodnikami, bez marzeń o słonecznej Portugalii. Bez pierdolenia o dupie Marynii i bez bezsensownego skandowania o beznadziei życia.
Czy nie można trwać w tym co się ma? Nie doszukiwać się we wszystkim filozoficznych teorii. Nie trwonić czasu na zastanawianie się, nie doszukiwać się lepszych dróg rozwiązania.

Życie pójdzie tak swoją ścieżka...nie patrząc na ludzkie pierdolenie.



ps. przepraszam za przekleństwa. Potrzebowałem dosadności.
ps2. lubię te słowa:"Zasypia bez żadnych proszków, wino w lodówce się chłodzi. "

sobota, 18 czerwca 2011

z Tamtych stron.

Tydzień w stolycy...na Mariensztacie....przed pałacykiem i nad Wisełką.
ale Wiecie lokalny patriota ze mnie i Wielkopolska, jak i bliscy mi ludzie na pierwszym miejscu. Zawsze.
Tydzień rozmaitości. Tydzień kontemplacji. I tydzień takiej ucieczki na specjalnych warunkach.

Pozdrawiam cię Warszawo.


Ps. przepraszam nie zabrałem aparatu. Nie posiadam w telefonie. Przez co nie robiłem sobie strit feszyn zdjęć z ręki.
Buźka
Ps2. Następny post już prozą będziem pisał. O biznesie w Polszy.

piątek, 10 czerwca 2011

Tak zaczynam! napisałem notkę i wyszedłem z kokonu...ale tekst zostawiam. Choć stan ducha już inny. Dzięki Ania.


na ocenie mieszkania.
Wyspa mała.
domostwo me i ocalenie.
Świat z kołder i pościeli.
Idylla z ambrozją, boskim trunkiem
Raj bez węża pod kołdrą
Bo wybór jest dziś jeden.
Nie ma rozstaju dróg
,ani rozterek i serc na rozdrożu.

Dziś chowam się z latarką pod koć
na tej małej wyspie.
Czytam zakazane księgi
i powracam do świata
bez komputeryzacji i systemu Android
bez żółci i jadu ludzkiego
i zakazanych zakazów.
Tam dziś wszystko jest moje.


wierze ze karmą trzeba się dzielić...za dużo tej dobrej ostatnio. Trzeba zrobić coś dla ludzi. I chyba wiem co.












.Pozdrawiam wszystkich czytających. Będą wiedzieć którzy.:)

środa, 8 czerwca 2011

Partykuła nieodmiennego Ja.

Jak przez tramwaj się przemieszczam. Szukam dogodnego położenia. Na obserwację. Na rezerwację. Na te 25minut.
Jak wtedy kiedy jest burza i w oknie stoję. Jak dygoczę z zimna. Bo płytki, a nie ciepła deska na podłodze.
No i jeszcze jak niezmiennie chodzę swoją ścieżką, nie przechodzę pod rozłożoną drabiną i pod dwunożnym znakiem.
Jak wtedy, gdy się nie chce. I jak zęby nie pierwszej świeżości. A nogi chyba od parady.
Aha i może gdy naprawdę nie chce, ale że chce naprawdę, ale kłamie bo na złość robię.
Takie sobie partykuły w życiu układam i podkreślam nimi co ważne. Nieodmienne części mowy, zamieniam na własne. I kreuje siebie samego, takie własne Ja, bez rozmieniania się na drobne. Bez zmiękczenia na końcu i bez gramatycznej poprawności. Składnia jest dziś w kącie.
Siebie naprawiajmy, a nie ŚWIAT. on poczeka. Końca świata i tak nie będzie.

lubię cię Ania D.


Modysta MÓWI: ITALIA DOBRA NA WSZYSTKO!

sobota, 4 czerwca 2011

Końca świata nie będzie.

Końca świata nie widać.
Nie to na zawołanie
Że herbatę zamieszasz
i to się stanie.

I niebo nie goreje
Nie rozchodzi się z pod stóp ziemia
Zęby nie walą o siebie ze strachu
Dziś zbawienia nie ma.

Znów Bóg nie ratuje Nas od życia,
w tych odmętach pustych,
Durnej iskierki, przez soczewkę widocznej nie zgasi.
Chyba gdzieś w oddali tłucze się pociąg.
Nikt Nas dziś do nieba nie prosi.






Ta krucha rączka, co rzuciła kamień
Wtedy Pamiętasz?
Jak doniosłeś na mnie.
I te brudne ręce później, gdzieś w przydrożnych krzakach tak skrzętnie chowane.
Gorejące dłonie.
Zastrzyk dziś już nie wystarcza.
Lateksowe pokusy.
Demencja starcza.
Te wszystkie strachy, puste walizki.
I twój cień, co do dziś tak w rogu stoi.
A ta rozszalała rzeka? Przez którą przebrnąć nie było Ci dane.
Poczęcie niepokalane.
I jak zasłabłeś w kolejce.
Wiesz?
Dzisiaj ja twój krzyż na plecy wkładam.
Ten karawan.
Dziecięca bufonada.
I jeszcze ta zakaźna choroba, Pamiętasz?
Ja do dziś Obudzić się nie Mogę.



i pewne piosenki co kojarzą mi się bardzo z jednym (ulubionym) serialem.
no i wino różowe z kostką lodu i listkiem mięty.(chyba ulubiony drink na lato)