my own privet Idahoo
wtorek, 29 września 2009
LAZER show
Robisz rulon z szala, i małe kizi-mizi pod szyją zmienia się nagle w fajniejsze wykończenie bluzki.
Laserowe szoł to szaleństwo, wszak świetlne efekty to jak fajerwerki, coś na pograniczu
kiczu i dziecięcych fantazji...
Miasto znów omiata pajęczyna smętności, ludzi chodzą w mentalnych szlafrokach...
i znów znajomi, a nie postronni...
Ból rano - zapamiętać...
niedziela, 27 września 2009
Koronerki
Ella, Ella...se sa
Bateria w aparacie to rzecz, która kaprysi jak co najmniej pogoda w UK.
Definitywnie znów grymasiła i z przepięknego BBQ u Ewy udało mi się
ująć tylko Elle i znów zapanowała ciemność.
W kapeluszu i futerku, rękawicach po łokcie i kremowej torebce(niestety nieobecnej na zdjęciach)
idealnie w tym stroju można by ją było przenieść do posiadłości Carringtonów.
Wino i papierosy...
Definitywnie znów grymasiła i z przepięknego BBQ u Ewy udało mi się
ująć tylko Elle i znów zapanowała ciemność.
W kapeluszu i futerku, rękawicach po łokcie i kremowej torebce(niestety nieobecnej na zdjęciach)
idealnie w tym stroju można by ją było przenieść do posiadłości Carringtonów.
Wino i papierosy...
sobota, 26 września 2009
Origami - papierowe fantazje
Agnes, czerń szlachetną ubrała, by nocy harce mniej zauważalne były.
Męską marynarkę, skontrastowała z czerwonymi okularami, które na zdjęciach wyglądają
jak domalowane w paincie.
Fanfar przypada na buty: proste, jak z papieru, a tym samym tak "inne" i wizerunkowo
bawią się z resztą...
...aż chce się brać
czwartek, 24 września 2009
Dragon-skie śniadanie u Tiffaniego
Gdy Dragon świeci jeszcze pustkami,
to albo jest wcześnie(przed12), albo
jest zima i ogródek jest nieczynny...
W takt zasady: kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje,
zwołane zostało przepiękne śniadanie na dragońskim ogrodzie wiszącym.
Artemida była by z nas dumna.
W szczególności z Panicza,
jak zawsze odzieżowo nie zawiódł...
Back to Gray (80's)
środa, 23 września 2009
Prężmy muskuły, oręże naprężaj, wszak duma w nas wielka Polska
Uliczne bardachy niech pochylą, że łba
Wszak orszakiem stu konnym nadjeżdża
Bluzkowy Szau-Pau, total geometria
Marmurkowy spodzieniem podszyta
z ćwiekowym paskie
i GaGa oksem
to wszytko opasem ci wejdzie dziś w ślepie
poznańskie to dziecie, poznańskie to dziecie...
Uliczne bardachy niech pochylą, że łba
Wszak orszakiem stu konnym nadjeżdża
Bluzkowy Szau-Pau, total geometria
Marmurkowy spodzieniem podszyta
z ćwiekowym paskie
i GaGa oksem
to wszytko opasem ci wejdzie dziś w ślepie
poznańskie to dziecie, poznańskie to dziecie...
wtorek, 22 września 2009
Wampiriada
Bo gdy nie spisz choć jedną noc, ta suka czeka i czeka, tylko po to aby w końcu dobrać się do mojego ciała. Choroba, miliony bakterii z żałobą pod paznokciami i co jeden to gorszy. Środkowy przywdział welon-czarny, kciuk ma woalkę, a mały kurwa trzyma trumnę, bo jest mały i ma mieć gorzej, bo życie go nauczy jeszcze wpierdalać kit z okien i krupnik. Jedna noc wystarczy, a kobaltowym obcasikiem już stuka w kant łóżka mego, swoimi butami trumniakami, co w nich całe życie przetańcujesz: matura, wesele i pogrzeb, choć na końcu i tak ci je wyciągną z trumny, bo po chuj mają gnić jak jeszcze nówka prawie, dla syna będą jak podrośnie, buty "gnijki" z robakami w obcasie.
Tak poza tym, leje się ze mnie struga potu obfita, a antybiotyk zatacza złowrogie kręgi w moich organach i pozostawia spuściznę w postaci co pół godzinnego wypróżnienia się woda mineralna typu "żołądkowa".
Nieszczęścia chodzą parami i nie wiadomo czy to faceci dwa, czy dwie kobiety, czy może tak po katolicku, lecz mnie doszli, w skutek czego gubię telefon znanej marki Nokia co tylko potęguje we mnie myśl o zbliżającym sie końcu świata. Bo komu jak komu, ale Mi?
Telefon zabiera żulówka, która za rocznik 1988 żąda ode mnie 20 zł, wszak karmę dla kotów nabyć musi.
Postępująca choroba i brak komunikacji drogą gsm, każą mi olać sprawe i czekać...Może sama odda.
Tak poza tym, leje się ze mnie struga potu obfita, a antybiotyk zatacza złowrogie kręgi w moich organach i pozostawia spuściznę w postaci co pół godzinnego wypróżnienia się woda mineralna typu "żołądkowa".
Nieszczęścia chodzą parami i nie wiadomo czy to faceci dwa, czy dwie kobiety, czy może tak po katolicku, lecz mnie doszli, w skutek czego gubię telefon znanej marki Nokia co tylko potęguje we mnie myśl o zbliżającym sie końcu świata. Bo komu jak komu, ale Mi?
Telefon zabiera żulówka, która za rocznik 1988 żąda ode mnie 20 zł, wszak karmę dla kotów nabyć musi.
Postępująca choroba i brak komunikacji drogą gsm, każą mi olać sprawe i czekać...Może sama odda.
Subskrybuj:
Posty (Atom)