my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

poniedziałek, 31 stycznia 2011

third sight

Trzy Stopnie wtajemniczenia...
-na śniadanie i poranne kłótnie, gorzkie żale i brak cukru w kawie,
-na spacer w mroźny, mglisty dzień, kiedy słyszy się orszak dzieci wyrwanych z gehenny instytucji, widzi się poblask świateł drogowych, czuje wilgoć na powiekach i nie otwiera się oczu, bo to za łatwe...
-na niekończące się nocne upojenia, zatracanie się w miejscach które znają Twoje złe strony, rzucanie się w objęciach miasta, które nie dosypia.






śwęty józefie, żłobie święty

W ramach wizyty u mojej siostry pozwoliłem sobie pożyczyć książkę, jak się okazało niskich lotów...Chodzi mianowicie o "Sex w wielkim mieście" i o fakt, że tym razem książka nie dorasta ekranizacji do pięt.Chaotyczna, miałka i niedająca się czytać.
Ale nie to jest najgorszym faktem. Książka zakupiona z gazetą Oliwia i to jeszcze za 9.99zł nie mogła okazać się fenomenem, wszak bestselerów do takich "magazynów" nie dokładają, ale seria "literatura w spódnicy" całkowicie mnie zabiła.
Na początku zastanawiałem się czy wypada mi czytać ową serie, bo ani ja spódnicy nie nosze, ani literaturą, tego nazwać nie można.
Ludzie niepewnie spoglądali na mnie, szukając rąbka falbanki wydobywającej się z pod i tak krótkiej kurtki. Spodziewali się może mini, ale jednak w końcu dawali za wygrana i odwracali głowę w ogólnym zdystansowaniu.
Myślcie, że będąc mężczyzną, zakazanym faktem jest czytanie tzw. serii dla kobiet?
Czy muszę czytać tylko kryminały, bądź "przegląd sportowy"?
Niepokojąca jest ogólnie cała ta seria. Większość kobiet chyba jednak jest za pewnym równouprawnieniem a seria "...w spódnicy" wyjątkowo sprowadzają rolę kobiety w pewne ramy.
Nie dosyć, że szufladkuje kobiety już na starcie, to jeszcze przydziela im tzw. literaturę niższa: romanse, komedyjki etc...
Przecież wiele z Was, czyta bardzo dobre książki, które bardzo często pożyczam przy okazji kawy:).
Dlaczego więc gazety w stylu:Tina, Pani Domu czy inna gospodyni, promuję wydawnictwo i uwłacza kobietą w ten sposób?
Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć...Wiem jedno po przeczytaniu bodajże trzydziestu kartek wycipiłem dziadostwo w róg i niech wyje.


Modysta mówi: Bądź konsekwentny!
Luty poświęcam kreatywnej pracy. Odpuszczam szaleńcze balansowanie na granicy trzeźwości i upojenia, oraz odstawiam na kilka dni alkohol. Aktualnie to cztery dni, ale z racji iż od grudnia codzienne serwowałem sobie małe bądź większe procentowe smakołyki, to DUŻO!
Jestem umówiony na co najemniej trzy sesję...No i natchnęło mnie w tramwaju przecież. Śmiem nawet twierdzić, że jeśli uda mi się cały ten namaszczony w komunikacji miejskiej projekt, wybiorę się na wiosnę do Miejskiej Górki na pielgrzymkę. Może samochodową, ale jednak pielgrzymkę:)
i coś ładnego na koniec!




piątek, 21 stycznia 2011

Storczyk

Dzisiaj podsłuchałem jak jedna kobieta mówiła:"...jest taka zima, że jak wylejesz wrzątek od razu zamarza...". Trochę się przestraszyłem, wszak mówiła z takim przejęciem jak co najmniej za dwa dni miałby dojść do nas owy front...

Ale do rzeczy. Cudowny storczyk, który pół zimy stał w chłodnej kuchni na lodówce, chyba wystarczająco wymarzł, aby w końcu po rocznej abstynencji, zakwitł.
Moja mama powiedziała:"Zafunduj mu szok".
A więc ja funduje. Storczyk aktualnie znajduję się w SPA. Przy piecu, podlewany zraszaczem i moczony w wodzie, dokarmiany dożylnie nawozami, konserwantami i innymi podłościami, zmuszany jest do wypuszczenia pędu kwiatowego, co oczy ma łasić me przez długie tygodnie.
I stwierdzam, że z nim jak z człowiekiem.
Kiedy wynudzi się zalegiwaniem w domu. Kiedy kołdra i łóżko przestają być najważniejszą rzeczą w jego egzystencji, nagle wybucha.
Pęd kwiatowy wypuszcza i moczy gębę bynajmniej nie w wodzie, ale wódzie(bądź innym napoju alkoholowym), trwoni pieniądze, obiega miasto wzdłuż i wszerz, chwaląc się pięknym przyrodzeniem, które chwilowo pokazać może w pełnej okrasie...
A może lepiej było by cały czas żyć sprawiając sobie przyjemności? Chyba za krótko tu jesteśmy by z czego rezygnować i wyrzekać się wszystkiego, bo na starość zostanie nam tylko zgryźliwość i ból pleców.

Modysta mówi:
rozkwitnij na zimę !

środa, 19 stycznia 2011

TO JA!

To o Mnie...odrzucam rękawice i wykładam karty na stół.

-przyleciałem z kosmosu, by pocieszać ludzi...
-oceniam ludzi po wyglądzie
-nigdy nie zwracam uwagi na imiona i nazwy miejscowości w książce. Najczęściej jest to dla mnie zlepek liter, których nie potrafię potem razem wymówić.
-do ok.18-tego roku życia babcia kupowała mi gumę rozpuszczalną, w obawie że ta "do żucia" cytuję:"stanie Ci na dołyszku", czyt. żołądku.
-jak żuję już gumę to wciągam balony do środka
-pochodzę z Gostynia, ale jestem Poznaniakiem.
-przerysowuje fakty. Jeśli opowiadam jakąś historie, dziel przez dwa, bądź cztery
-nie rozumiem interpunkcji
-bardzo lubię swoja pracę
-nie mam wyższego wykształcenia
-mam taką schize liczenia, zanim dojdę do celu, bądź zakładania się z rzeczami np. przejdę przejściem podziemnym, nim jakiś tam samochód dojedzie do zakrętu.
-podsłuchuje ludzi w tramwaju.
-nie używam mp3
-uwielbiam stare słowa, stare przedmioty etc.(od dziś słówko wielbie:bisurmanić)
-doskonale władam gwarą wielkopolską
-zmieniam styl co 3 miesiące, koncepcje na siebie co miesiąc, zdanie co chwile
-boje się swoich snów
-żyję w ciągłym śnie, a podczas snu myślę, że to jawa.
-przechodzą na czerwonym świetle.
-przestrzegam wiele staromodnych zasad
-cenie moją rodzinę
-bardzo lubię wino wytrawne
-jestem idealistą
-lubię wędrować po Poznaniu...-Dragon .
-w cudzych domach uwielbiam kuchnie...
-śpię w pozycji embrionalnej, bądź jak w trumnie
-kocham Grochowiaka i
-papierosy w oknie
-mam psa
-bryluje w towarzystwie
-ulubione kanały to Zone Europa i TVP Kultura
-sikam bez trzymanki



-aha i żyję w swoim własnym świecie marzeń i jestem męczennikiem swojej epoki

Moby towarzyszył mi przy wszystkich ważnych momentach w życiu.


a to Ja na co dzień i od święta!

niedziela, 16 stycznia 2011

na kreatywnie.

Bo żeby żyć trzeba tworzyć.
Wracam na świeżo, do stylizowania, sesji zdjęciowych i całego szaleństwa związanego z modą. W pracy minął okres umowy na tzw. próbne, dlatego mogę trochę poluzować gacie i oddać się krainie fantazji sennych...
Mam nadzieje, że oszaleje!
Modysta dziś Wam daję foty!




Foto.Sebastian Zieliński
medelka.Alicja Śmigielska
stylizacje i koncept. GYRO!

wtorek, 11 stycznia 2011

Zapisany byłem na audiencję u papieża
,że Jezus wcale nie umarł.
Ja mam ropę na sercu, krzyż noszę na barkach.
Plastikowe życie z bateryjką w plecach.

Ostatnio otacza mnie moc przypadków. Przypadkowo chowam głowę w piasek, przypadkowo śpiewam na całe gardło, w tramwaju, gdzie ludzie myślą, żem szaleniec, żem głupek.
Zombie opanowały już do końca to miasta.
Uciekać bym chciał, od śniegu i mrozu, ale gdy tylko rozpędzam się i biegnę, podkłada ktoś pod nogi me ślizgawki i gołoledzie. Przymioty zimy-tej kur**y i suki.

Na całe gardło dziś krzyczeć chcę, że w głowie mojej nuklearna wojna, że gęsi wyleciały za morze, że już nigdy nie zobaczę wiosny.
Na całe gardło krzyczę dziś, że miłość to nie puzzle, że skleisz na brystolu kawałek po kawałku, układanka z uczuć. I oglądać móc będziesz na boazerii w korytarzu, w mieszkaniu, gdzieś w bloku, gdzie nie mieszka szatan.

Jezus nie umarł, bo dziś konam ja.
Artysta-plastyk, malarz-wirtuoz, żywiciel-martwych, stadium i rozwój.
Zabiłem już nudę, w gównie mieszka diabeł, ja już tylko złote sukna zakładam i błądze po otchłani mej i obrazy tworzę, światy układam i bajkę pisze o Jasiu i wiedźmie. Jak jej uciekłem, zabiłem i zjadłem, ręce odciąłem i pieściłem nimi swe boskie ciało.
Sam Apollo mi się z nieba przyglądał i spływał na mnie strumień uniesień.

Dziś już namaszczony jestem, złote runo pod pazuchą nosze, nicią Ariadny swe sukna zlepiam i ambrozję piję, w boskim uniesieniu.
Od dziś dyzlekcję i zgryz krzywy do kufra chowam, bom ja nie umarł, ale zmartwych powrócił.


Modysta mówi:
dziś bądź sobą i utnij sobie pogawędkę z Czortem. Dusze zaprzedaj, na drobne się rozmień i zacznij oddychać, bo jutra już nie ma. Nie ma już mody, jest tylko orgazm.

niedziela, 2 stycznia 2011

Happy-end!

Zakończył się rok 2010.
Miejsce na podsumowania raczej nie będzie; "stary" się kończy "nowy" zaczyna i nie ma co płakać, bić na alarm, czy stawiać barykady...
Czas realizować noworoczne postanowienia i znów wystawić twarz na mroźny styczniowy wiatr! Czas otrząsnąć się i stanowczo wkroczyć w ten możliwe, że lepszy 2011rok!

Często zastanawiały mnie możliwe przesądy związane z całą tą sylwestrową otoczką.
Czy jeśli przespałem cały nowy rok to znaczy, że przez kolejne 365 dni będę spał siedemnaście godzin na dobę?
Lub zwyczajnie żyć będę w swoim wyimaginowanym świecie wprost z moich katastroficznych snów.
A może po prostu przejdę w czas stagnacji i wyciszenia?

Ponoć 21 stycznia 2011, przypada najgorszy dzień w roku. Pewien uczony wyznaczył, że ostatni poniedziałek pełnego styczniowego tygodnia to właśnie tzw. Blue Monday.
Arnall wyznaczał datę najgorszego dnia roku za pomocą wzoru matematycznego uwzględniającego czynniki meteorologiczne (krótki dzień, niskie nasłonecznienie), psychologiczne (świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych) i ekonomiczne (czas, który upłynął od Bożego Narodzenia powoduje, że kończą się terminy płatności kredytów związanych z zakupami świątecznymi).Chyba wystarczy więc przeczekać te 3 tygodnie, plus "smutny poniedziałek" i powoli wyciągać z szafy wiosenny trencz!

Z racji wymyślenia nowego siebie na nowy rok, rezygnuje oficjalnie z jednej nowinki technicznej naszych czasów.(Co rok będzie to inna nowinka-w tym roku odsyłam na dno kredensu, wszystkie możliwe przenośne odtwarzacze mp3, radia czy inne mobilne nośniki muzyczne.)
Jako męczennik swojej epoki, zmieniam się, aby na nowo propagować takie rzeczy jak wysyłanie listów, dzwonienie z budki telefonicznej, czy czytanie książek zamiast oglądania TV. Mam tylko nadzieje, że przetrwam ze swoimi postanowieniami dłużej niż do 21-go stycznia, wtedy już będzie z górki, a nie pod nią.

Teraz parę fajnych zdjęć połączonych z życzeniami, no i ogólnie lubię WAS!
A zdjęcia i Dla Pań i Dla Panów i Dla Wszystkich...ładnie, modnie i na temat.