my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

poniedziałek, 31 maja 2010

Ja już nigdy sie nie zmienie.



Chciałbym sobie zretuszować oko, by spazmatycznie ubieranego pospulstwa nie oglądać.
Chciałbym sobie wstawić szklane oko, co orgazmu spektrum migawki, jawiło by mi cuda, okraszone boskimi outfitami.
Chciałbym zamazać te wszystkie dziadostwa, dawane na tacy, chodnika z betonu,
chciałbym już nic nie widzieć, a dom założyc na rzęsach Viloetty Villas.

Jestem po ubraniu Fashion in Charge, przed ubraniem Opery Berlińskiej.
Wczoraj nagle mi to z nieba spadło, lecz mój stan pokalany , w miejscu gdzie stopy me winny nie mieszkac(SQ) i umysł mój rubaszny, ale zmieszany, jakoś nie może przyjąć wciąż do siebie tej wiadomości. Teraz widzieć mnie będziecie w każdym wędzidełku kostiumu śpiewaków Opery Berlińskiej na wygnaniu w kraju naszym , Polskim.


Bądź dla mnie ubranny w gołe panny.
Kocham tą koszule...
oczywiscie from jakandjil.com

piątek, 28 maja 2010

Komunikacja....międzyludzka, międzypersonalna.



Fetysz nie lubi komunikacji, z racji iż np. ostatnio wkroczyła mu do przedziału cytuje: królowa krzyżówek.

Ja nie lubię komunikacji, gdyż nie znoszę asymilować się społecznie z ludźmi, których nie pojmuje, których nie znam i którzy są wszystkim i niczym. Wybieram, albo konkretną grupę, przynależność, dany club, albo NIC. Nie cierpię całego tego tłumu i takich "random person". MPK to księgozbiór rzeczy znalezionych, lumpeks komunikacyjny. Cała załoga MPK, gna w cudzych rzeczach, w cudzych potach.

Ja już od dawna mam swój świat, taki wiecie"biedy nie ma", nie ma wojen na bałkanach, nie ma religii, bo o to są wojny tylko, a wojny to bieda, krzywe dzieci, zgryz, trudna młodzież, kolekcjonerzy-pedofile. Ja żyje w nim na co dzień, zawsze jest dzień piękny, namacalny, cudownie. Biegnę sobie na plac i tańczę walca. Ewa Demarczyk śpiewa o walcu grand brillante i leci tylko on i mam husara i goliata za męża. Wszystko jest idealne, jestem kobietą, najładniejszą. Nie mężczyzną, w walcu nigdy. To ja jestem ta gibka, mam takie stronnicze długie włosy, które są stronnicze jeśli chodzi o piękno, bo mówią innym, że tylko ja je mam, że ja wygrywam dziś i zawsze, bo to mój walc, bez łez i krzywego zgryzu. Ja kobieta WALCząca. W sandałach na obcasie, tylko w nich, w ogólnie nie nosze w walcu ciężkich butów np. do orki.
Zawsze po walcu idę na dialog, w tłum zachwyconych mną ludzi. Zawsze. Np. wszyscy są zadowoleni ze mnie, zawsze 10 na kratkach, w ogóle walc-życia.
Już oczywiście jestem mężczyzną, bardzo wysokim, smukłym, owszem białym, ale nie do końca, taka złamana biel, odcień 105.


Już od dawna umarłem realnie. Świat z metanu, mnie niszczy...Jestem tylko odlewem swoich rzeczy, w tym martwym od wieków mieście.
Internet daje wolność, komputer wyzwolenie, w świecie estetycznie zubożałym, gdzie ZARA wyznacza granice luksusu, gdzie StarBucks jest Jezusem Chrystusem, z delikatną pianką zamiast korony cierniowej, gdzie straciliśmy poczucie smaku, gdzie wychodzimy w dresach nie na trening, gdzie matki pokazują kolczyk w pępku, gdzie Orednowniczka zawsze Maryja daje ci tabletkę na język, gdzie nic nie umiemy, nie szanujemy, nie dbamy, to ja już wole swój świat. Bo mamy tam kapelusze i okulary przeciwsłoneczne w deszcz i niepogoda i stoimy sami na przystankach, i nie ma tam śniegu, tylko ciepłe lody. I nie ma grawitacji, rzeczy same opadają na ramiona, modowe wszechmocarstwo, a kanałami spływa shit z sieciówek.

wtorek, 25 maja 2010

2 posty na raz

Z racji, iż dodaje bardzo często po dwa posty na raz! dodaje kolejny...
Nie pojmuje... Przeprowadzam się na jeżyce. Szemrana dzielnica, Staszica-szemrana ulica.
Mieszkam tam od nowego roku, a tu tyle zmian. Nie wiem czy dzieje się to dzięki mojej osobie, dzięki moim filozofią na temat ubioru, prezentowanego w czasie spaceru z psem, czy po prostu zawsze tu tak było, tylko ludzie psioczyli.
To, iż czasami odpadają lusterka od samochodu, bądź starsi ludzie z wózkami, w których bynajmniej nie wożą dzieci, witają cię w każdej bramie, nie zmienia faktu, że Jeżyce się zmieniają.
Nagle naprzeciwko mojej kamienicy, dwójka florystów, w całym tym przedwojennym kamienicznym klimacie, otwiera kolorową kwiaciarenke. Wystawia orszak kwiatów doniczkowych na chodnik, w oknach rozpala świece. Wisteria Lane rośnie na moich oczach, jeśli na dodatek jeden z nich sprzedaje domy, to ogólnie przygotowuje się na widok Bree w mojej kuchni.
Dzień kolejny. Wychodzę z bramy, a tu plakat. Uwaga Uwaga, wasza kamienica, wygrała nowe przepiękne podwórko, cudowny ogródek, przybądź 29maja i sadź z nami nowe sadzonki, dla chwały Jeżyc. Oszalałem.
Jeśli w najbliższa sobotę zapuka ktoś do mnie z lasagne, zmienię imię na Orson.

ps.Oto nowe kroje me. eee, bo modowo być musi
ps2. zmieniłem tytuł bo mi sie odwidziało i ulicy nie lubie bo za duzo tego


.

takie Gyro

Ponoć istnieje już coś takiego jak na Gyro, styl na Gyro, aka Gyro...ja się ciesze, ale srać na to.



Gdybym miał narodzić się na nowo, chciałbym być zmultiplowaną osobowością, występującą na każdej części rzeczy, lini GOLD LABEL VW 2010/2011. Benelux, matafix, kosmos, gwiazdy, andromedy, pas Saturna, osiem, milion lat świetlnych, kosmodysk.
Musiałem użyć specyficznej symboliki zestawienia ze sobą razem słów, które odgrywają znaczącą role w opisie wszystkiego co jest niedoścignione i niepokonane i nieśmiertelnie i nie.
Kolekcja jest spełnieniem mojego marzenia, jest ucieleśnieniem domku dla Barbie, którego nigdy nie miałem, jest pigułką na sen, która działa mocniej, która hipnotyzuje, która tworzy i generują nowa, inną rzeczywistość. Luka czasowa, dzięki której jestem już w innym wymiarze, z ludźmi, którzy inaczej wyewoluowali. Nie mam tam Darwina, nie ma tam krzty przetrwania, nie ma lepszego i gorszego gatunku. Jest świat tych ludzi, rzeczywistość abstrakcyjna, hiperrzeczywistośc, równoległa do naszej. Nie ma tam zasad, nie ma gorszych i złych genów, wszyscy przetrwali, wszyscy sieją modowe zniszczenie....I gdy tylko widzi się obraz, widzi się te maszerujące postacie z zatraconą płcią, widzi się tych galaktycznych muszkieterów, widzi się tą wolność, dawno wykraczająca poza margines dobrego smaku, widzi się to zniszczenie materiału,brak konstrukcji, destrukcję, ten rozpad metanu, to ja żyje, bo ja wiem, że nie jestem tu sam, że kiedy błądzę gdzieś w odmętach mojego świata, tak innego niż ten w którym istnieje gdzieś moje fizyczne ja, kiedy znikam gdzieś za parawanem powiek, na chwil kilka, tak fizycznie krótkich, ale metafizycznie nigdy się nie kończących, wiem że właśnie tak samo ma Vivienne, bo ona w tym świecie jest królowa, w tekturowej koronie...

czwartek, 20 maja 2010

Staszica


...Pies nie sra, chodzą żule, wszędzie naokoło. Wszystko już zebrali, butelki, puszki, makulature, martwy naskórek. Zabiorą ci wszystko. Nie ma brudu na świecie, oni są ich siedliskiem. Już wydaję mi się, że oni nigdy się nie myją. Cyrkowy karawan, ale w kolorach black and white. Nie ma już nic na tej ulicy. Resajkling świata. Skupione wszystko co się da przetworzyć, zamienić, podłożyć. Totalny rozkład na atomy, na cząsteczki pierwsze, na wodór, na ropę. Kiedy ich widzę już nie chce stosunków społecznych, nie chce kolejek na poczcie, w banku, w urzędzie, w kolędzie. Mam dosyć obcowania, społeczeństwa demokratycznego, komuny ludów. Nie obligują mnie nazwy, terminy, zgrupowań, kółek różańcowych, malej katechezy. Już nie chce stosunków seksualnych, analnych, wszystko to już tylko na recajkling, na skup prezerwatyw używanych. Już wszyscy uprawiają sex, wszędzie, w windzie, na stołach, w telewizjach panoramicznych, w ekranach LCD. To ja nie potrzebuje, ja odcinam się, kładę kawę na ławę, zero.
W moim świecie nie potrzebuje penisa, tylko taką wkładkę plastykową, co by się lepiej spodnie układały, no i może z 3 kilo więcej, ale w dupie, żeby tak bezboleśnie przeteleportować się do rozmiaru dżinsów 31 i mięć możliwość, choćby zmierzenia, 99% par spodni na świecie. Z moim 28' ciągle zostaję mi dział damski. No i jeszcze chcę tę bluzę i te spodnie, ale i bez tego umrę.

FUCK FASHION , just FUN





"Gdybyśmy wszyscy nagle stracili poczucie estetyki, świat pogrążyłby się w wielkiej żałobie.
Opłakiwanie i nostalgia nad czasami świetności stroju, kostiumu, projektu. W tej wizji tragedia rozgrywa sie na naszych oczach. Tworze kolekcje, bez przymiarek, wzorców, czy obróbek. Blokuje idee kostiumu, tym samym bawię się, oraz pastwie nad przemijalnością materiałów, deseni, fasonów. Nie ma tu kolorów, nie ma printów, nie ma pięknych szyć, odwzorcowanych na matrycy z BURDy. Świat dawno przestał przypominać coś składnego, uporządkowanego. Kolekcja odzwierciedla ten charakter przemijalności i ulotności, trudno w niej dostrzec coś ponadczasowego. Wklejam i doklejam kolejne ewolucje materiałów na ciała modelek, układam falbany i przymocowuje je w czasie rzeczywistym. Moda zaplanowana umarła. Chanel spłonął milionami podróbek, Alexander Mc Queen umarł. Kolekcja to żałobny orszak idący za ich trumnami. Moda trudna, miejscami niezrozumiała, balansująca na granicy tandety. Wyimaginowany świat lat pięćdziesiątych XXI wieku. Przyszłość smutna, ukryta w kolorach: białym i czarnym, rozgraniczającymi i manipulacyjnymi barwami, które tendencyjnie kreują wizerunek czegoś co tym naprawdę nie jest. Kolekcja jest sztuczna, poliestry, czarna folia to syntetyzm świata i mody wytwarzanej w multi fabrykach gdzieś w Azji. Nie odcinam sie od tego, ale przetwarzam nadając specyficzny wizerunek tym materiałom. Nic się nie marnuję, strzępki i niedopałki, precyzyjnie komponowane są jako detale kostiumu, nadając im bardziej życiowy stosunek do martwej rzeczy. Moda nie na ulice, moda nie do galerii handlowej, moda nie do programu śniadaniowego. Tylko raz i tylko teraz, pewnie po pokazie i tak wszystko runie. "
Chyba tak mnie zapowiadali...
3 foty bo wiecej mi sie nie chce...

wtorek, 11 maja 2010

Trasa nach gostyn tu mama dom

W tym całym PKS-e wszyscy nieprzystosowani, za krótkie spodnie, te sprawy. Jeden pasażer-na pewno nieświeży oddech, widać to na pierwszy rzut oka. Pije kawę na pusty żołądek. Obelga zupełna. Same dialogi międzykoleżeńskie, osiedlowe, wiecie taka przypadłość podróżnych. Jedna mówi:"...bo wiesz, że mnie już życie znudziło, wiesz, miałam faceta wiesz, taki wiesz, że można do rany przyłóż, wiesz, no rodzice lubili, wiesz, ale się okazał gnojem, pozdradzał mnie wiesz, z laskami jakimiś wiesz, na dyskotece tej nowej w Śremie, wiesz jakiej, no, no popatrz popatrz, nikt się nie spodziewał, żeby taki numer, żeby wiesz mi, wiesz mi...". Zupełny brak przystosowania, brak tego przedmiotu w szkole, na maturze, nigdzie, brak przystosowania do życia w rodzinie, w grupie, w PKS. Teraz Bóg błogosławi przenośne urządzenia muzyczne np. MP3, składamy winiec, hołd, już można mieć teraz wszystko w dupie, tylko ja i mój mały muzyczny światek, nie ma niczego co brzydkie i złe, nie mam estetycznego zubożenia, nie mam rozkładu jednostki społecznej, nie ma siatek Biedronka. Nagrywam sobie odgłosy z pokazów mody, ścieżki dźwiękowe z Lagerfelda, z Vivienne i robię sobie w głowie swój własny pokaz(slajdów), w którym modelki nie dotykają parkietu, tylko tak na opuszkach palców, unoszą się, co najmniej jakby nie było grawitacji, przyciągania ziemskiego, bez Eureka.
2 dni w rodzinnym domu, 2 dni otuchy, 2 dni zwierzeń, 2 dni picia drinków o ósmej rano - z palemką. Tylko.