my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

sobota, 23 lipca 2011

Na straganie




Piękny przegląd społeczeństwa....i osobowości.

Na straganie



Na straganie w dzień targowy
Takie słyszy się rozmowy:

"Może pan się o mnie oprze,
Pan tak więdnie, panie koprze."

"Cóż się dziwić, mój szczypiorku,
Leżę tutaj już od wtorku!"

Rzecze na to kalarepka:
"Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!"

Groch po brzuszku rzepę klepie:
"Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?"

"Dzięki, dzięki, panie grochu,
Jakoś żyje się po trochu.

Lecz pietruszka - z tą jest gorzej:
Blada, chuda, spać nie może."

"A to feler" -
Westchnął seler.

Burak stroni od cebuli,
A cebula doń się czuli:

"Mój Buraku, mój czerwony,
Czybyś nie chciał takiej żony?"

Burak tylko nos zatyka:
"Niech no pani prędzej zmyka,

Ja chcę żonę mieć buraczą,
Bo przy pani wszyscy płaczą."

"A to feler" -
Westchnął seler.

Naraz słychać głos fasoli:
"Gdzie się pani tu gramoli?!"

"Nie bądź dla mnie taka wielka" -
Odpowiada jej brukselka.

"Widzieliście, jaka krewka!" -
Zaperzyła się marchewka.

"Niech rozsądzi nas kapusta!"
"Co, kapusta?! Głowa pusta?!"

A kapusta rzecze smutnie:
"Moi drodzy, po co kłótnie,

Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!"

"A to feler" -
Westchnął seler.

J.Brzechwa

czwartek, 21 lipca 2011

robić sprzedaż.

„A kiedy zabrakło amunicji pociechą stawały się słowa piosenki koleżeńskiej, żołnierskiej, prostej....Posłuchajmy”
A więc słuchajmy o sytuacji w jakiej się znalazłem, że nagle Ja Gustaw żyję sobie w 3 strefach czasowych i w 4 porach roku... i to naraz. Mentalnie zatrzymałem się gdzieś na przedwiośniu. Z racji że zawsze opóźniony jestem średnio o dobre trzy miesiące. Aktualnie winna być końcówka marca, zaczyna topnieć śnieg, który w tym roku zdecydowanie nie chcę odpuścić, a ja myślę o zbliżających się ciepłych miesiącach jako o zdecydowanie fajnym okresie w roku.
Tymczasem mamy już koniec lipca, pełnie lata, temperaturę miejscami jak w kwietniu, sytuacyjnie za chwilę znajdę się w subtropikalnym klimacie, a w pracy na dobre gości już jesień....no i jak tu nie zwariować?
Wychodząc rano zakładam sweter, bo na tzw. krótki rękaw - przesadka.
Wracając z pracy roztapiam się w środkach transportu miejskiego.
Natomiast przez osiem godzin po pas zatopiony jestem w porze roku jesień, która w branży odzieżowej już trwa i to od dobrych kilki tygodni.
A więc ja wariuje, ubierając się na cebulkę od rana, żeby pozbywać się wszystkich warstw wraz z mijającymi godzinami. Sprawnie lawirując między jesienna odzieżą, w trakcie ośmiu pracujących godzin, a kończę na zakupach filtrów pięćdziesiątek i kąpielówek, w ramach zbliżającego się urlopu.

Bo jak to mówi się w branży. WYPRZEDAŻ NAJWAŻNIEJSZĄ RZECZĄ JEST! I ROBI SPRZEDAŻ!



a na koniec lekka "grzeszna przyjemność" czyli Beyonce.
Niby to pop, ale zawsze na poziomie. Be. stąpa swoją ścieżką, nie przekształca się w Didżejkę kiedy wszystkich zalewa elektro szmira. Nagrywa soulowo-popową płytę z balladami, z lirycznymi kawałkami, no i z kawałkiem mocnego wokalu...,którym niewielu może się pochwalić.
próbeczka:

poniedziałek, 18 lipca 2011

razem. Wrócimy.

Powróćmy do korzeni. Do początku i do końca. Do ładu i do składu. Do dziecinnej niewinności, do zdartego kolana, do "bazy" gdzieś w krzakach i do tej końcówki wakacji. Wtedy co baloty siana same pod górę się toczyły. Powróćmy nieumyci, z obdartym łokciem, z kanapką z pasztetem w brudnych rękach trzymanych, z tym wołaniem na obiad w uszach, z paznokciem złamanym od grania w kapsle.
Powróćmy do kakao z aluminiowego garnuszka, do zapachu chleba i kiszonej kapusty. Z blachy. Do cięcia pokrzyw i wybieraniu jaj z kurnika i do tej chłonnej głowy, kodującej wszystko dookoła.
Powróćmy z nostalgią, z głową pełną planów, wypełnioną marzeniami o niecodziennych cudach i przyziemnych tęsknotach. O wycieczkach w nieznane, starych niewypałach gdzieś w lesie i tych pierwszych cyckach co piwnicy widziałeś. Pamiętasz, że wtedy świat był piękniejszy.
Choć problemem były przemoczone buty, nieprzyjście na obiad i bagna za Farą. Urastające do rangi kary więzienia. I ten wzrok matki, gdy wiesz że się już nie wykaraskasz i to oczekiwanie na wpierdol od ojca. "Czekanie ma również swój niewątpliwy urok".
Powróćmy z pomysłem na samego siebie, na palenie kartek nad klozetową muszlą, robienie ukradkiem zdjęć z balkonu, czy rzucanie jajkami w blok naprzeciwko.
Powróćmy do pierwszego łamania tabu, tych późnych rozmów na klatkowej ławce, tych pierwszych papierosów i smaku pierwszej dorosłości,gdzie dłuższe sikanie w krzakach było wyznacznikiem męskości.




Powróćmy do rodziny. Powróćmy do samych siebie. Powróćmy do macierzy. Powróćmy do prawdy.
"Boże chroń Polskę. Kit z Polską, chroń człowieka."



środa, 13 lipca 2011

małe conieco na wakcyje.

Krasny wyraźnie zaniepokojony sytuacją, spiął dupę, przeczesał włosy i z pretensją wypisaną dużymi literami na twarzy poszedł do szefa. Przedstawić mu podstawowe zasady obcowania, nauczyć sztuczek behawioralnych, oraz wrodzonych instynktów samozachowawczych, których nauczyć się nie da, ale to aktualnie miał w poważaniu. Bo jest krach na giełdzie, bo towar nie rotuję, bo WIG spada na łeb, na szyję i na ręce i boleśnie je sobie ściera. Bo jak babcia zawsze powtarzała: "z górki to hamulec tylko tylni, a lamusy zapodały ten przedni i ręczny na dodatek i leci teraz wszytko, ten gnój i malaria, te wszystkie podatki i zgredy zza biurek wprost na części ciała usytuowane od pasa w górę. A Wujek Dobra Rada powtarzał, że frank szwajcarski to nie dla wszystkich, że z chama ekonomisty nie zrobisz, i że jak on sobie nagle The Economist czyta, noty śledzi, specjalne okulary "zerówki" zakłada, że jest po uniwersytecie, akademii i studium zaocznym w trybie dziennym i stacjonarnym i eksternistycznym to jest już król i władca i ogólnie Balcerowicz mu liże stopy. A tu tak zwana "pizdeczka", kredycik się nagle w oczach mnoży, przez pączkowanie rata jego rośnie i zmienia liczebniki na bynajmniej nie liczby pierwsze. Tylko mnogie i z milionem zer. I w telewizji uczą jak teraz oszczędnie żyć bo cztery stówki nagle więcej, a bywa że i siedem stówek, i niedostatek jest i niedobór. Dzieciom zębów nie zalakują, tyłka nie wywiozą za morze i ścisk znów będzie w Auchon Komorniki, bo najtaniej ponoć jest. Krasny na samą myśl się otrząsną, dreszcz mu przeszedł aż do samej dupki, doła załapał i w krześle pozostał...."Co tam szef, przecież on tu rządzi" i wypił łyk zimnej kawy z automatu za złotóweczkę.






ps. spadam na weekend na macierze. do rodzicieli. i niech Frank będzie z wami...