my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

poniedziałek, 31 stycznia 2011

śwęty józefie, żłobie święty

W ramach wizyty u mojej siostry pozwoliłem sobie pożyczyć książkę, jak się okazało niskich lotów...Chodzi mianowicie o "Sex w wielkim mieście" i o fakt, że tym razem książka nie dorasta ekranizacji do pięt.Chaotyczna, miałka i niedająca się czytać.
Ale nie to jest najgorszym faktem. Książka zakupiona z gazetą Oliwia i to jeszcze za 9.99zł nie mogła okazać się fenomenem, wszak bestselerów do takich "magazynów" nie dokładają, ale seria "literatura w spódnicy" całkowicie mnie zabiła.
Na początku zastanawiałem się czy wypada mi czytać ową serie, bo ani ja spódnicy nie nosze, ani literaturą, tego nazwać nie można.
Ludzie niepewnie spoglądali na mnie, szukając rąbka falbanki wydobywającej się z pod i tak krótkiej kurtki. Spodziewali się może mini, ale jednak w końcu dawali za wygrana i odwracali głowę w ogólnym zdystansowaniu.
Myślcie, że będąc mężczyzną, zakazanym faktem jest czytanie tzw. serii dla kobiet?
Czy muszę czytać tylko kryminały, bądź "przegląd sportowy"?
Niepokojąca jest ogólnie cała ta seria. Większość kobiet chyba jednak jest za pewnym równouprawnieniem a seria "...w spódnicy" wyjątkowo sprowadzają rolę kobiety w pewne ramy.
Nie dosyć, że szufladkuje kobiety już na starcie, to jeszcze przydziela im tzw. literaturę niższa: romanse, komedyjki etc...
Przecież wiele z Was, czyta bardzo dobre książki, które bardzo często pożyczam przy okazji kawy:).
Dlaczego więc gazety w stylu:Tina, Pani Domu czy inna gospodyni, promuję wydawnictwo i uwłacza kobietą w ten sposób?
Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć...Wiem jedno po przeczytaniu bodajże trzydziestu kartek wycipiłem dziadostwo w róg i niech wyje.


Modysta mówi: Bądź konsekwentny!
Luty poświęcam kreatywnej pracy. Odpuszczam szaleńcze balansowanie na granicy trzeźwości i upojenia, oraz odstawiam na kilka dni alkohol. Aktualnie to cztery dni, ale z racji iż od grudnia codzienne serwowałem sobie małe bądź większe procentowe smakołyki, to DUŻO!
Jestem umówiony na co najemniej trzy sesję...No i natchnęło mnie w tramwaju przecież. Śmiem nawet twierdzić, że jeśli uda mi się cały ten namaszczony w komunikacji miejskiej projekt, wybiorę się na wiosnę do Miejskiej Górki na pielgrzymkę. Może samochodową, ale jednak pielgrzymkę:)
i coś ładnego na koniec!




4 komentarze:

  1. literatura w spódnicy idealna jest na plażę :)


    a jak do sesji będziesz szukał pomocnych łapek -dawaj znać ! mogę kawę robić, prasować ,cokolwiek ! mam dużo wolnego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo Tina, Pani Domu, Oliwia i inne to taki target, są kobiety, które czytają niestety. "literatura w spódnicy" koszmarne określenie, nigdy nie lubiłam. A co do twojej osoby, książki i owej sytuacji tramwajowej to Gustaw......patrząc na ciebie oraz twój cały entourage nie szuka się już spódnicy:D

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na wiosne...wtedy pokaże swój piękny pawi ogon w całek okrasie!

    OdpowiedzUsuń