my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

środa, 13 kwietnia 2011

dream on dream on

...Już od dobrych 50 dni woda leje się strumieniem w moim mieszkaniu. Zalewa posadzki, wybrzusza panele, tworzy w końcu 50cm warstwę wody. W moim mieszkaniu jest dziś mokro. Mam małą wyspę w postaci łóżka i cudowne krajobrazy w głowie. Zbutwiałe przewracające się przedmioty tworzą falę na taflii wody, która szumem rozbiją się o klif tapczana. Dziś strefa tropikalna for free. Zrywam egzotyczne owoce, tule drzewa, kwitną mi całe włosy. Zalewa mnie niezapomniana niezapominajka. Maluję obrazy i kłamie. Że już nie ma wojen i monogamii...W moim mieszkaniu jest dziś tsunami. Zadaję mi pytania o zeszłoroczne święta, brata się z psem. W moim mieszkaniu jest dziś gościniec. Woda nie kłamie dzisiaj. Dzisiaj woda ma imię. Cztery centymetry nad jej poziomem, unoszę się niesiony bryzą wydostającą się z otwartego okna. Cztery centymetry dzielą mnie do kurka. Cztery godziny sąsiedzi walą w drzwi. Cztery raz zmieniali buty. Cztery raz przecierałem oczy. Mara nie znika. Sen już jest jawą i częściom tej teraźniejszości. A ja spływam niesiony tym wszystkim i pewnie już nic mnie za zatrzyma.













ps.powrotów nie będzie.

3 komentarze: