my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

środa, 6 kwietnia 2011

Krasne Stawy.

...Bo wyprowadził się do jakiejś dziczy, Dupowice-Babice, pod metropolie, gdzie faktycznie i spokój jest i zieleń, ale wolnych cipek mało! Wszystkie z dzieckiem u boku, bądź w wóziku, spacerują po chodniczku z POL-BRUK-u, z całym żywotem świętym w torbie, z psem u nogi i Bogiem nad głową. Maryjka całuję je w czółko i złotym deszczem je zalewa, błogosławioną manę z nieba zsyła, co by pokrzepić i dodać sił, wszak oddały się one całkowicie woli swego Pana. Na taką to już nawet spojrzeć nie możesz, dotknąć - wykluczone. Ona już ma swoją misję, już obrała swój szaniec. Zaobrączkowana, zapłodniona, odczłowieczona, duszę swą zamknęła w szafie. Zaczarowała się, tańce odprawia, szamańskie sztuczki stosuję i całe ciało jej śpiewa i mówi: że nie teraz, na pewno nie w tym życiu, nie w tym wcieleniu, nie w tej galaktyce. Ale Krasny wiedział, że kiedyś się odkuję, gdzieś na końcu jego móżdżku rodził się malutki plan, który wykluczał pracę w korporacji i cotygodniowe zakupy w centrum Ołszon-Komorniki, oraz innych tego typu placówek handlowych zbudowanych na planie super-hipermarketu. Że jak tylko trochę dzieci podrosną, to zdezerteruję je gdzieś do akademików, przedszkoli, płatnych gabinetów przetrzymywania dzieci. I już wtedy wszystkie cipki będą jego i wszystko się ziści, wszyściusieńko, a przede wszystkim to o czym marzy w czasie stosunku seksualnego, który istnieje ale w jednej pozycji i przez pięć minut.




Modowo, pieśniowo i artystycznie będzie jutro.....
czytała Krystyna Czubówna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz