my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

sobota, 5 stycznia 2013

Ocean nie wolnego czasu. Kraków Kraków Kraków

Wrócić trzeba kiedy się ponoć umarło. Już nawet na słupie widziałem klepsydrę. Takie nazwisko podobne i imię na G. Westchnąłem, minąłem, myślałem. Jednak pisane mi było inaczej, że piach nie i nie tuje. Tak jest jednak jakby przewidziane. Ten Kraków i Ocean być może nie wolnego czasu. Jednak przewidziane to było. To miasto, te ulice, te domu. Kraków każe zapomnieć Ci o wszystkim tym co widziałeś wcześniej. Krztusi starymi miejscami, odurza starością. Wspomnienie tam przemyka nawet w bruku przerwie. Gdzieś pod dachami kumulują się stare nadzieje. Zapomnieć pozwala o życiu co było, choć przecież trwa i trwać będzie. Bo co było nie przemija z czasem, trwa gdzieś w żołądku, w jelitach, w otrzewnej. Nie ma po co zapominać tego, przecież wciąż łza się kręci gdy pociągiem wjeżdżasz, wprost na cytadele, czy teatralny most. Poznań będzie domem dla mnie. Tak już na zawsze. Tutaj narodziło się dla mnie, moje Ja. Tutaj żyją ludzie, tutaj rosną domy. Kraków mówi mi na Kazimierzu: TRWAJ! i żyj, tak znowu, jeszcze, po raz kolejny. Nowe życie, choć przecież stare. Nauczyłem się żyć już z walizkami. Osiąść. Może? Za lat kilka. Choć nie wiem czy los takie szykuje mi plany. odkopałem coś ładnego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz