my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

wtorek, 22 września 2009

Wampiriada

Bo gdy nie spisz choć jedną noc, ta suka czeka i czeka, tylko po to aby w końcu dobrać się do mojego ciała. Choroba, miliony bakterii z żałobą pod paznokciami i co jeden to gorszy. Środkowy przywdział welon-czarny, kciuk ma woalkę, a mały kurwa trzyma trumnę, bo jest mały i ma mieć gorzej, bo życie go nauczy jeszcze wpierdalać kit z okien i krupnik. Jedna noc wystarczy, a kobaltowym obcasikiem już stuka w kant łóżka mego, swoimi butami trumniakami, co w nich całe życie przetańcujesz: matura, wesele i pogrzeb, choć na końcu i tak ci je wyciągną z trumny, bo po chuj mają gnić jak jeszcze nówka prawie, dla syna będą jak podrośnie, buty "gnijki" z robakami w obcasie.
Tak poza tym, leje się ze mnie struga potu obfita, a antybiotyk zatacza złowrogie kręgi w moich organach i pozostawia spuściznę w postaci co pół godzinnego wypróżnienia się woda mineralna typu "żołądkowa".

Nieszczęścia chodzą parami i nie wiadomo czy to faceci dwa, czy dwie kobiety, czy może tak po katolicku, lecz mnie doszli, w skutek czego gubię telefon znanej marki Nokia co tylko potęguje we mnie myśl o zbliżającym sie końcu świata. Bo komu jak komu, ale Mi?
Telefon zabiera żulówka, która za rocznik 1988 żąda ode mnie 20 zł, wszak karmę dla kotów nabyć musi.
Postępująca choroba i brak komunikacji drogą gsm, każą mi olać sprawe i czekać...Może sama odda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz