my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

piątek, 28 maja 2010

Komunikacja....międzyludzka, międzypersonalna.



Fetysz nie lubi komunikacji, z racji iż np. ostatnio wkroczyła mu do przedziału cytuje: królowa krzyżówek.

Ja nie lubię komunikacji, gdyż nie znoszę asymilować się społecznie z ludźmi, których nie pojmuje, których nie znam i którzy są wszystkim i niczym. Wybieram, albo konkretną grupę, przynależność, dany club, albo NIC. Nie cierpię całego tego tłumu i takich "random person". MPK to księgozbiór rzeczy znalezionych, lumpeks komunikacyjny. Cała załoga MPK, gna w cudzych rzeczach, w cudzych potach.

Ja już od dawna mam swój świat, taki wiecie"biedy nie ma", nie ma wojen na bałkanach, nie ma religii, bo o to są wojny tylko, a wojny to bieda, krzywe dzieci, zgryz, trudna młodzież, kolekcjonerzy-pedofile. Ja żyje w nim na co dzień, zawsze jest dzień piękny, namacalny, cudownie. Biegnę sobie na plac i tańczę walca. Ewa Demarczyk śpiewa o walcu grand brillante i leci tylko on i mam husara i goliata za męża. Wszystko jest idealne, jestem kobietą, najładniejszą. Nie mężczyzną, w walcu nigdy. To ja jestem ta gibka, mam takie stronnicze długie włosy, które są stronnicze jeśli chodzi o piękno, bo mówią innym, że tylko ja je mam, że ja wygrywam dziś i zawsze, bo to mój walc, bez łez i krzywego zgryzu. Ja kobieta WALCząca. W sandałach na obcasie, tylko w nich, w ogólnie nie nosze w walcu ciężkich butów np. do orki.
Zawsze po walcu idę na dialog, w tłum zachwyconych mną ludzi. Zawsze. Np. wszyscy są zadowoleni ze mnie, zawsze 10 na kratkach, w ogóle walc-życia.
Już oczywiście jestem mężczyzną, bardzo wysokim, smukłym, owszem białym, ale nie do końca, taka złamana biel, odcień 105.


Już od dawna umarłem realnie. Świat z metanu, mnie niszczy...Jestem tylko odlewem swoich rzeczy, w tym martwym od wieków mieście.
Internet daje wolność, komputer wyzwolenie, w świecie estetycznie zubożałym, gdzie ZARA wyznacza granice luksusu, gdzie StarBucks jest Jezusem Chrystusem, z delikatną pianką zamiast korony cierniowej, gdzie straciliśmy poczucie smaku, gdzie wychodzimy w dresach nie na trening, gdzie matki pokazują kolczyk w pępku, gdzie Orednowniczka zawsze Maryja daje ci tabletkę na język, gdzie nic nie umiemy, nie szanujemy, nie dbamy, to ja już wole swój świat. Bo mamy tam kapelusze i okulary przeciwsłoneczne w deszcz i niepogoda i stoimy sami na przystankach, i nie ma tam śniegu, tylko ciepłe lody. I nie ma grawitacji, rzeczy same opadają na ramiona, modowe wszechmocarstwo, a kanałami spływa shit z sieciówek.

2 komentarze:

  1. a niech mnie!
    P.S zdaje się ,że Fetysz do wszystkich tę samą eskę wysyłał

    OdpowiedzUsuń