my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

wtorek, 25 maja 2010

takie Gyro

Ponoć istnieje już coś takiego jak na Gyro, styl na Gyro, aka Gyro...ja się ciesze, ale srać na to.



Gdybym miał narodzić się na nowo, chciałbym być zmultiplowaną osobowością, występującą na każdej części rzeczy, lini GOLD LABEL VW 2010/2011. Benelux, matafix, kosmos, gwiazdy, andromedy, pas Saturna, osiem, milion lat świetlnych, kosmodysk.
Musiałem użyć specyficznej symboliki zestawienia ze sobą razem słów, które odgrywają znaczącą role w opisie wszystkiego co jest niedoścignione i niepokonane i nieśmiertelnie i nie.
Kolekcja jest spełnieniem mojego marzenia, jest ucieleśnieniem domku dla Barbie, którego nigdy nie miałem, jest pigułką na sen, która działa mocniej, która hipnotyzuje, która tworzy i generują nowa, inną rzeczywistość. Luka czasowa, dzięki której jestem już w innym wymiarze, z ludźmi, którzy inaczej wyewoluowali. Nie mam tam Darwina, nie ma tam krzty przetrwania, nie ma lepszego i gorszego gatunku. Jest świat tych ludzi, rzeczywistość abstrakcyjna, hiperrzeczywistośc, równoległa do naszej. Nie ma tam zasad, nie ma gorszych i złych genów, wszyscy przetrwali, wszyscy sieją modowe zniszczenie....I gdy tylko widzi się obraz, widzi się te maszerujące postacie z zatraconą płcią, widzi się tych galaktycznych muszkieterów, widzi się tą wolność, dawno wykraczająca poza margines dobrego smaku, widzi się to zniszczenie materiału,brak konstrukcji, destrukcję, ten rozpad metanu, to ja żyje, bo ja wiem, że nie jestem tu sam, że kiedy błądzę gdzieś w odmętach mojego świata, tak innego niż ten w którym istnieje gdzieś moje fizyczne ja, kiedy znikam gdzieś za parawanem powiek, na chwil kilka, tak fizycznie krótkich, ale metafizycznie nigdy się nie kończących, wiem że właśnie tak samo ma Vivienne, bo ona w tym świecie jest królowa, w tekturowej koronie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz