my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

poniedziałek, 21 czerwca 2010

gdzieś pomiędzy.


"Czy pomyliliście kiedyś jawę ze snem?
Albo ukradliście coś, choć mieliście pieniądze?
Czuliście smutek?
Myśleliście, że jedziecie, choć pociąg stał na stacji?
Może jestem po prostu szalony, a może to przez lata 60-te?"
Parafraza monologu z "Girl, interrupted", otwierającego film.
Duża doza papierosów nie pozwala mi oglądać owego filmu bez dymu, wypływającego z moich ust. Zaszywając się twarzą w twarz z ekranem komputera, z seansem, z całym tym burdlem, jakim te dziewczyny mają w głowach i znajduję tyle wspólnych cech, łączących mnie z bohaterkami.
Uniwersalizm słów, to coś co uwielbiam, uniwersalizm znaczeń wprowadza mnie w duchowy orgazm. Podczas seansu odnajduję tak szczególnie krytykowaną przeze mnie cechę, czyli zamykanie się ludzi, od środka, na zamek, na patent. Nie może zrozumieć cię fizyk, kiedy będziesz próbował mu wmówić , że grawitacja nagle przestanie istnieć, matematyk, iż dwa plus dwa od jutra już nie będzie cztery, tak samo nie przemówisz do 99% obywateli tego miasta, że tak można, że ja tak lubię, że będę i że mam ochotę.
Jak łatwo zatracamy się w tej ścieżce, która obraliśmy, kiedy ja chce zwariować, chodzić nieprzytomny od przystanku do przystanku, palić papierosy leżąc o 5 rano na środku ulicy, czuć wilgotny asfalt, zaciągać się tym wszystkim co przelatuje obok, tak szybko i tak bezszelestnie.
Wszyscy czasami chcemy zwariować, pozostać gdzieś pomiędzy jawą a snem, w swoim wymyślonym świecie, takim pięknym bo naszym.
I jak jeszcze raz się wymownie spojrzysz na kogoś, kto przypadkiem śpiewa na ulicy, odpoczywa na środku chodnika, z całym swoim podręcznym światem, bałaganem myśli, pomyśl czy czasem on nie jest szczęśliwszy niż twoja garsonka z żorżety.

Modysta wypowie się na koniec oczywiście modnie.
Stary, może odgrzewany dla niektórych kotlet, w postaci edytoriala z Vogue, bodajże 2007r.Dla mnie to zdjęciowe guru, różaniec i kapliczka. Znów rysuje się w mojej głowie baśń z bohaterami zdjęć w roli głównej, znów chcę wybiec na ulice i krzyczeć, znów leżeć nago w wannie i wyć, chyba z bólu nad tym światem.












............Już w następnym poście oddam hołd, boską epopeje pisaną wierszem, na cześć jednego z moich najulubieńszych, bajkowych, zaklętych, cudownych fotografów, a jest nim tylko i wyłącznie TIM WALKER.
............a później już tylko kosmos.

7 komentarzy:

  1. Uwielbiam tą sesję, film jest dla mnie kultowy od momentu obejrzenia go lat temu ileś. Wczoraj na FB co godzinę zmieniałem status cytując jakiś jego fragment.

    OdpowiedzUsuń
  2. trafny apel skierowany do ludzi, którzy z marsową miną przyglądają mi się w pierwszym porannym tramwaju, gdy jem śniadanie i pije kawę z kubka termicznego. przykleję sobie na czole.

    OdpowiedzUsuń
  3. zwariować? skins <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zwariujmy razem!~wszyscy . Zróbmy performens, przyklejmy sobie kartki do czoła z napisem I'm crazy!

    OdpowiedzUsuń
  5. dziś rano nie mogąc jednocześnie przeglądać czasopism i pić kawy (bo albo w Empikach nie ma już kawy, lub jeżeli jest, to nie możesz zabrać do stolika gazety), kupiliśmy sobie kawy na wynos i leżeliśmy na ławce przed teatrem - bez prasówki ale za to w słońcu.
    Film uwielbiam - Boże, to było wieki temu.

    OdpowiedzUsuń
  6. film uwielbiam!
    a sesja jest dla mistrzem. moja ulubiona pomimo,że już do tego czasu powstało wiele.

    OdpowiedzUsuń
  7. 4 zdjęcie- sukienka mistrz.
    Nie widziałam tego filmu, jak zresztą 214 innych, kultowych. Muszę nadrobić.

    OdpowiedzUsuń