my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

wtorek, 15 czerwca 2010

Seratonina!

Poziom seratoniny w moim mózgu, jest od kilku dni wyjątkowo wysoki. Znalazłem się nagle w stanie w którym mogę wszystko, a wszystko co mogę na pewno się spełni. Uszczęśliwiam jak zwykle sam siebie i jak to mówię: egzystuje 3cm ponad linią gruntu, we wczesnej grawitacji ziemskiej, bez tak mocnego przyciągania. Dobrze że torbę nadmiernie wypchaną pierdołami noszę, bo bym uniósł się za wysoko i nie wrócił.
"Ziemia ludzka nie istnieje, tylko byty rozumiejące tworzą jaj charakter"
Spotykam na swojej drodze wiele osób. Z prawdziwą namiętnością podróżuje środkami transportu i podsłuchuje. Kocham podsłuchiwać ludzi. Obserwuje ich życie z bliska. Taki Big Brother na serio. Tak łatwo stać się częścią innego świata. Lubie to robić. Przenikać do tych ludzi. Obserwować ich wszystkie gesty, mowę ciała, mimikę, wyłapywać niedociągnięcia w ich strojach, słuchać. Słuchać o rozwodach, o warzywach i obiadach, o miłościach i zdradach, o pogodzie. O pogodzie słyszę najczęściej. Lubię też ostentacyjnie gapić się na ludzi śpiących w MPK. Siadam na przeciwko ich i się gapie. Próbuje moim wzrokiem ich obudzić, liczę choć na podniesienie jednej powieki, wierzę że człowiek instynktownie wie iż jest obserwowany.
Odnotowuje sylwetki, które przechodzą pozytywnie test. Kreślę ich rysopis, podglądam sylwetkę, gdyż są to osoby, które jeszcze coś czują, a to znaczy iż nie popadły do końca w życiowy marazm.
Z moim wnikliwych obserwacji wynika, iż osoby wyczuwające wnikliwe obserwowanie ich, przejawiają coś w rodzaju pewnego zrozumienia. Nigdy tak do końca nie są beznadziejni, zawsze można się w nich doszukać, a to ciekawego hobby, bądź wyczuć lekką nutkę artyzmu.

Fashion!
Moda latem konna, od skwaru kona i od riwiery kona. Bez końca katowany jestem edytorialami wprost z południa Francji, kobiety ociekają bielą, a jacht i kapelusz, pojawiają się równie często co ćwieki w zeszłym sezonie jesień/zima.
Jednak seratonina działa i pomaga mi znaleźć w tym całym beżowo-khaki świecie, w tym całym wyrzyganiu marine i kwiatów, wianków na głowie i koronkowych butów, przepiękne zdjęcia Evy Herzigovej, z najnowszego włoskiego Vogue'a.
Tak wspaniale przenoszą nas one w te przeklęte mroczne pokoje, krwistej pani domu.
Tak doskonale czujemy wszystko to co jest naprawdę nienamacalne.
GENIUSZ.
Edytoriale, dzięki którym wiem, iż magia fotografii, gdzie widz podczas ich oglądania, reżyseruje w głowie cały film, ciągle istniej.









6 komentarzy:

  1. Obawiam się, że Eva w upalne letnie dni biega również w paskach i kwiatach lub w jednym i drugim naraz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Razem z chłopakami chodzimy po mieście
    Kilkanaście centymetrów ponad chodnikami

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podobają mi się te foty akurat. Ja opanowałem dzisiaj lewitację, nie wiem jednak czy lewitować już czy poczekać, poczekam. Zabukowałem bilet i lecę. Nie wiem co potem. Pomyślę o tym jutro.

    OdpowiedzUsuń
  4. daj mi numer do swojego dilera, mi to potrzebne jak nigdy wcześniej

    OdpowiedzUsuń