my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

poniedziałek, 29 listopada 2010

Produkt finalny.



Jestem już skończeniem. Znaczy się, że wychodzę na prostą, że zakończyłem etap podróży, że znalazłem stację dokującą, że jestem produktem finalnym.

Produktem Finalnym tej rzeczywistości. Męczennikiem dla mas, dla ogółu, dla popkultury.
Żyjąc myślami poza swoim spektrum czasowym, co rusz wzruszam się widząc najmniejszą zmianę retro na danej rzeczy. Jestem paranoikiem. Tak bardzo czuję się wyalienowany, że muszę sobie stwarzać w głowie ułudę. Musze mieć swój zastępczy świat, do którego uciekam i w którym znajduję pocieszenie, muszę mieć swój matrix. Razem z łykaniem tabletek, nie czerwonej, nie niebieskiej, ale zwykłej, na cierpienia dnia ówczesnego.

Modysta mówi:
Ja wychodząc z założenia, że przepiękną estetyką i fizjologią swej osoby, mogę pokonać wszystko, tworzę cudownie wyglądający wymiar, znajdujący się w strefie klimatycznej południe, gdzieś na styku lat 50-tych z 60-tymi. Piękna rzeczywistość, z kulturą, sztuką i obyczajem.
Zamykam się tam na złe miesiące zimy, malując obrazy, akwarelą i pisakiem.
Jak wspomniałem ja już jestem skończonym produktem. Nie chcę już ewoluować, nie chce kolejnych etapów rozwoju. Z własną głową, ideą, priorytetami i spójną koncepcją zajdę daleko...daleko poza tą rzeczywistość.
PS.wszyscy najbardziej znani i cenieni ludzie, wypowiadają się w wywiadach, że czują iż żyją nie w swojej epoce. Jedni ją wyprzedzają, inni umierają z tęsknoty za tym co odeszło. I ja ich rozumiem.
W sercu mam skowyt a na dłoniach mam róże.

ps.the kills jest terapią.

2 komentarze:

  1. Słuchałam tego przed godziną:). A co powiesz na to, że wychodzi się z domu w takim zamyśleniu, że zapominasz dokąd idziesz i orientujesz się po pewnym czasie, że jesteś nie tam gdzie być powinieneś. Zorientowałam się na Pl.Wolności, że idę w zupełnie odwrotnym kierunku, na całe szczęście nie oddaliłam się aż tak bardzo od celu mojej przechadzki.

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam, czytam i czytam...uzależniasz!

    OdpowiedzUsuń