my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

poniedziałek, 14 marca 2011

Frank szwajcarski

...Ponoć miał już tę knajpę miesiąc temu skończyć. Remont zaczął i końca nie widać, a tu okoliczność się zbliża, święta nadciągają, co wróżą wzrost liczby par na mieście. I dostatek i dobrobyt zagości, lęgnąć się będą pieniążki w kasie szuflady, a On sam będzie je doglądał i dotykiem ręki karmił...Święto to walentynki, łatwo się można ustawić, choćby na miesiąc, na prostą wyjść, na zero wyjść, a jakby jeszcze coś udało się z tego zarobić, to zawsze złotóweczka się na coś przyda.
Ale knajpa nie skończkona, rusztowanie stoi, murarza ani widu ani słychu, pustka zupełna. Ponoć dokończyć nie może bo się kasa skończyła, pracownik zastrajkował, czy zaległe wpłaty na konta niedokonane, ratę w banku trzeba spłacić, oddać co się zabrało. A złotóweczka niestabilna, a tu kredyt we frankach szwajcarskich. To pół Polski pod zastaw taki los wybrało, maklerami się nagle wszyscy stali. Akcję, wachania, nastroje śledzić zaczęli. Bankowość już mają w małym paluszku. I po kolei sobie żyły prują, gdy wzrost złotóweczki choć tyci zarejestrują.
W poprzednim ustroju to dolar wyznaczał trendy, tym razem zmieniliśmy walutę na franka! a złotóweczka jak w portfelu jest, tak była i chyba raczyć szybko go nie opuści.

Modysta mówi...Tulipany i SPACER
na SPACER tylko tak!

from: thesartorialist.blogspot.com


Kwiaty mojej Mimi, na regale, w dzbanie na wode.







ps. -słyszałeś...? -WIOSNA!

3 komentarze:

  1. dolar, frank, złotóweczka...byle na kawkę było;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja chciałem zacząć oszczędzać ostatnio, bo miałem kogoś na utrzymaniu, ale problem solved! Tom Ford będzie mój :D

    OdpowiedzUsuń