my own privet Idahoo

my own privet Idahoo

piątek, 26 sierpnia 2011

świt.

Jest taki czas. Taka pora roku. Takie odczuwanie. Specyficzny smak powietrza.
Jest taki okres, kiedy wybudzić się nie można.
Kiedy wędruje ulicami o szóstej rano, miasto jeszcze śpi. Kot leniwie wychyla głowę z bramy, niepewnie jeszcze, obserwuje moje kroki. Gdzieś powoli rozchyla ktoś rolety, otwiera okna. Kamienice leniwie patrzą gdzieś przed siebie.
Jeszcze nikt się nie spieszy. Wtedy gdy spaceruje czuje ekscytacje. Dziwny dreszcz mi przechodzi po plecach, pojawia się mrowienie w stopach.
Jest taki czas, kiedy poranek jest rześki i chłodny, choć w południe będzie trzydzieści stopni. Kiedy drzewa przygotowują się pewnej zmiany. Kiedy życie powoli wyhamowuje.
I choć trwa jeszcze lato, a my jesteśmy dorośli, to ciągle kręci mnie w brzuchu na myśl o pierwszym września.

2 komentarze: